sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 1 - Dzień jak codzień

No i jest pierwszy rozdział. Uważam, że jak na taki zwyczajny wyszedł mi całkiem dobrze. Bardzo proszę was o komentarz pod nim. Chcę poznać waszą opinię ;)
********************

     Dzień zapowiadał się normalnie, lecz każdy wiedział, że normalny nie będzie. Od rana wszyscy musieli ćwiczyć, by chronić się przed atakiem wroga. Wszyscy zebrali się w Sali ćwiczeń i oczekiwali rozkazów Meg. Sala była ciemna i duża. Ściany pomalowane na brązowe, brak okien, a jedyne oświetlenie, to świece. W Sali można było znaleźć wiele nowoczesnych  broni oraz manekiny do ćwiczeń.
-Dzisiaj powtórzymy kilka zasad – odezwała się Meg.
- Znowu? Przerabialiśmy to tydzień temu – oburzyła się Susan-rudowłosa dziewczyna o ciemnobrązowych oczach.
- Jest to wiedza niezbędna…
- O każdej tak mówisz – przerwała jej.
- Jeśli chcesz przeżyć, to każda wiedza ci się przyda. Nie mam ochoty z tobą dyskutować, więc przejdę do tematu – powiedziała przywódczyni – Kto przypomni jak można zabić wampira?
     Rękę podniosła Clara. Wysoka dziewczyna o kasztanowych, kręconych włosach. Najmłodsza i jednocześnie najmądrzejsza łowczyni była bardzo chudą dziewczyną o łagodnych rysach twarzy. Wstając poprawiła swoją tunikę i otworzyła usta by odpowiedzieć.
- Jeśli mamy zwykłą broń należy strzelać w serce, a raczej miejsce gdzie serce powinno się znajdować, bo wampiry takowego nie posiadają. Najlepsze do zabicia ich jest srebro, a szczególnie srebrne pociski, strzały i tym podobne.
- Bardzo dobrze – powiedziała Meg i uśmiechnęła się do koleżanki – Teraz  może ty mądralo – powiedziała pokazując na rudowłosą – Jakie informacje o wampirach są nieprawdziwe?
- Wampiry nie boją się krzyży, wody święconej ani czosnku. Kiedy czują krew nie popadają w obłęd. Nie boją się słońca, ale wolą polować w nocy, a za dnia przesiadują w ciemnych miejscach.
- Ktoś chce coś dodać? – zapytała patrząc na resztę.
     Wstał Matt - jedyny chłopak w drużynie i jednocześnie najsłabsze ogniwo. Jego blond włosy były rozczochrane, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jeśli były jakieś spory on umiał je rozwiązać. Jest też świetnym mechanikiem i przyjacielem.
- Jeśli pozbawimy krwiopijcę kończyny, to odrośnie jak ogon u jaszczurki, ale jest to dla nich wyjątkowo bolesne – mówił gestykulując – Człowiek ugryziony umiera, albo zmienia się w wampira. Zależy to od tego czy wampir wyssie krew, czy tylko wstrzyknie jad. Oczywiście ciebie to Meg nie dotyczy.
- Dobra koniec powtarzania zasad. Poćwiczcie, a ja pójdę się przejść – powiedziała smutno dziewczyna i wyszła z sali.
- Pomyśl zanim coś powiesz. Wiesz, że nie najlepiej znosi wspomnienie z tamtego dnia – rzekła oskarżycielsko Olivia.
    Chłopak spojrzał na blondynkę. Jej ciemnoszare oczy wpatrywały się w niego, przez co czuł się nieswojo. Widząc jego minę zbitego psa wywróciła teatralnie oczami i odeszła do swojego pokoju.
W Sali zostali tylko Matt, Susan i Clara.
- Nawet nie zauważyła, że Anna nie przyszła na zajęcia – odezwał się Matt.
- Zauważyła, tylko postanowiła ją skarcić nieco później – powiedziała Susan i zaśmiała się – Choć już. Trzeba poćwiczyć, bo Meg zauważy, że nie jesteśmy dzisiaj w formie.

***


      Meg musiała wyjść niepostrzeżenie z kryjówki, dla tego zanim otworzyła  upewniła się za pomocą kamer, czy w pobliżu nikogo nie ma. Widząc, że może opuścić kryjówkę wzięła swój sztylet, a następnie wyszła na powierzchnię. Ruszyła w stronę ciemnego lasu. Słysząc, że ktoś tu jest uśmiechnęła się w duchu.
- Wyjdźże tchórzu ze swej kryjówki – rozbrzmiał dumny głos dziewczyny, a zza krzaków wyszedł człowiek o nienaturalnie bladej skórze i krótkich, czarnych włosach. Widząc łowczynie pokazał swoje długie kły.
- Wtargnęłaś na nasz teren nędzny człowieku. Teraz czeka cię śmierć – wysyczał groźnie.
- Tyle razy to słyszałam, a ciągle żyję – powiedziała wyciągając sztylet.
      Wampir zawarczał i ruszył w stronę dziewczyny. Chłopak mimo tego że był szybki nie zdążył dopaść swej ofiary, gdyż ta odsunęła się i ucięła mu rękę. Krwiożerca zawył z bólu, a jego ręka zaczęła odrastać. Dziewczyna miała czas by uciec.
- Trochę się zabawimy – szepnęła sama do siebie.
     Biegła i biegła, aż dobiegła do wodospadu. Wspięła się szybko na drzewo i czekała aż wampir przybiegnie. Kiedy był już blisko rzuciła kamień do wody, tak aby pomyślał, że skryła się w wodzie. Chłopak podbiegł szybko do wodopoju, a Meg skoczyła na jego plecy wbijając w nie sztylet. Kiedy wampir padł na ziemie dla pewności odcięła mu głowę, bowiem niektóre wampiry potrafią  zmartwychwstać kilka razy, szczególnie kiedy nie oberwą od srebrnej broni. Ponieważ ciągle czuła gniew postanowiła zapolować na coś innego.  Nieopodal zobaczyła dzika. Teraz on stał się jej celem. Biegła za dzikim zwierzęciem, a kiedy poczuła lekkie zmęczenie wzięła sztylet i rzuciła w jego stronę. Chybiła. Biegnąc wyciągnęła sztylet z ziemi i rzuciła jeszcze raz. Tym razem udało się. Przywiązała dzika liną i zaciągnęła do kryjówki. Zanim weszła upewniła się, czy nikogo nie ma i dopiero po dłuższej chwili wślizgnęła się do środka.
- Gdzie byłaś – usłyszała głos przyjaciółki.
- W lesie, na polowaniu –odparła idąc do kuchni.
- Założę się, że nie tylko dzika zabiłaś – powiedziała żartobliwie blondwłosa.
- Skądże – udawała oburzenie – Ja miałabym zabijać coś lub kogoś kto nie jest dzikiem? Cóż za absurd! – obie dziewczyny się zaśmiały. Nagle do kuchni wpadł Matt.
- Słuchaj Meg…  – zaczął – Ja nie chciałem cię zasmucić. Zapomniałem się. Przepraszam.
- To już przeszłość – machnęła ręką – Ja też cię przepraszam. Powinnam już się do tego przyzwyczaić. Minęło już piętnaści lat, a ja przeżywam jakby stało się to wczoraj. Nie chcę żebyś czuł się z tego powodu winny. I tak dużo już mi pomogłeś. Nie zostawiłeś mnie samej, gdy wyruszyłam w podróż – mówiła – I choć nie mówię tego często, to z całego serca ci dziękuję.
- Dzięki. Cenię sobie naszą przyjaźń.
- No dobrze – rzekła kładąc dzika na stole – Teraz zmykajcie, bo mam tutaj obiad do zrobienia.
- Może ci pomóc? – spytała Olivia.
- Nie. Ja go upolowałam, więc ja go przyrządzę.

***
Wszyscy zebrali się w jadalni. Był tam duży drewniany stół oraz wiele starych krzeseł. Jadalnia jak każdy inny pokój była pomalowana na brązowo i oświetlona świeczkami. Każdemu strasznie burczało w brzuchu i dla tego wszyscy patrzyli w stronę kuchni czekając na upragnione jedzenie. Zza drzwi wyszła Meg niosąca tace z talerzami. Na talerzach znajdowały się ziemniaki i mięso dzika. Dziewczyna postawiła pięć talerzy i usiadła.
- Ej, a gdzie talerz dla mnie? – spytała oskarżycielskim tonem Anna.
- Och to ty tu jesteś? A ja myślałam, że gdzieś zginęłaś. No wiesz nie było cię na treningu to myślałam, że na obiedzie też nie będzie – powiedziała i uśmiechnęła się złowieszczo.
- Oj no weź – oburzyła się dziewczyna o brązowych włosach i mocno pomalowanych brązowych oczach – Mogę chociaż ziemniaki?
- Trochę tam zostało weź sobie. Nie będę cię przecież głodzić, ale następnym razem nie będę taka miła.
     Anna poszła do kuchni i po chwili wróciła z małą porcją ziemniaków. Wszyscy zabrali się do jedzenia. Rozkoszowali się smakiem mięsa, chwalili Meg i rozmawiali ze sobą. Każdy kto widziałby ich w tej chwili powiedziałby, że to nie tylko przyjaciele, ale i rodzina.

Margaret :*

niedziela, 2 lutego 2014

Prolog


Witam wszystkich, którzy wpadli tutaj, by sobie poczytać. Narazie mam dla was tylko krótki Prolog. Miłego czytania!



     Czy jestem zwykłą dziewczyną? Raczej nie. No chyba, że osoba polująca na wampiry jest normalna. Kiedyś w nie nie wierzyłam, aż do czasu…
     Miałam wtedy sześć lat. Wracałam od koleżanki do domu. Kiedy stanęłam w drzwiach mym oczom ukazał się okropny widok. Moi rodzice leżeli bezwładnie na ziemi, a obok nich stało dwóch zadowolonych z siebie chłopaków. Mieli może z siedemnaście lat. Jeden z nich mnie zauważył i ruszył w moją stronę pokazując swoje śnieżnobiałe kły. Cofnęłam się do tyłu, jednak natknęłam się na drzwi. Nie miałam jak uciec.
- Jak masz na imię? – spytał nieznajomy podchodząc bliżej.
- Meg –odpowiedziałam cienkim głosem.
- Jesteś taka słodka, mam nadzieję, że twoja krew także – powiedział, po czym ugryzł mnie w szyję. Odepchnęłam go z zaskakująco wielką siłą i złapałam za broń leżącą niedaleko.
- Zostaw mnie, bo inaczej zginiesz – wysyczałam groźnie.
- Fenur czy to ona? – zwrócił się do towarzysza.
- Wybranka… Załatwmy ją teraz, póki jest słaba. Marco pozwól mi ją załatwić – rzekł Fenur i podszedł do mnie.
- Nigdy! – wykrzyczałam i zaczęłam do niego strzelać. Wampir padł na ziemię. Był martwy.
- Przeklęta – powiedział drugi i uciekł przez okno.
     Tego dnia ostatni raz widziałam rodziców. Ich ciała zostały pozbawione krwi. Nie poszłam na pogrzeb. Nie mogłam się pogodzić z ich stratą.
     O tego czasu minęło piętnaście lat.  W tym czasie udało mi się zebrać grupę ludzi, którzy także mieli styczność z krwiopijcami.  Byli to: Olivia, Susan, Clara, Anna i Matt. Nazywają nas Łowcami Wampirów, a cel mamy jeden – zniszczyć rasę nieśmiertelnych.